piątek, 2 grudnia 2016




Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
(..)
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
/W. Szymborska " Nic dwa razy się nie zdarza"/

Nie odzywałam się przez dłuższy czas, trochę się u mnie pozmieniało. Zastanawiałam się nawet czy nie skasować bloga, bo nie będzie to już 'medeksperyment', a raczej życie studentki dziennikarstwa, starającej się korzystać z tego czasu, ile się da. Tak, zrezygnowałam z matematyki i przyjęli mnie (wróciłam?) na dziennikarstwo. Zakręciłam trochę, co? Szczerze, to fajnie tu wrócić, ma się takie poczucie, że jest się częścią niedużej blogowej społeczności. Chociaż osobiście nie znam dziewczyn z blogów, to gdzieś tam z ich wpisów przebija informacja, że są to fajne, inteligentne młode kobiety, które mają cel w życiu. A ja po prostu lubię ludzi :) Nie chciałabym rezygnować z planów studiów medycznych, ale muszę trochę zwolnić tempo. Nie chcę się tu rozpisywać o moich kłopotach zdrowotnych, pochodziłam sobie po lekarzach i stąd też zmiana studiów na, w moim odczuciu, lżejsze i spokojniejsze (choć może z nazwy nie wyglądają ;)). I zdawanie matur w tym roku odpada, i z tańcem ostrożnie. ... Takie życie, ten rok minie w rytmie slow.
Także zamiast kuć na pamięć te wszystkie tautologie i inne twierdzenia, zamiast rozwiązywać kolejne zadania z chemii, piszę i czytam, i jeszcze mogę powiedzieć, że w tym czasie pracuję ;) Wystawy, spektakle, artykuły, recenzje, newsy i inne takie - to teraz mój świat. Nie wiem czy zły, czy dobry - inny, niż się spodziewałam. Wygląda na to, że w życiu trzeba umieć się dostosowywać do okoliczności. Jak masz cytryny, a nie lubisz lemoniady, to zrób placek cytrynowy ;) Na razie nie chcę pisać nic konkretnego o planach, bo, jak widzicie, wszystko szybko się zmienia. Mam nadzieję, że mój medeksperyment tylko odwlecze się w czasie. A nuż na dziennikarstwie odkryję nowe pokłady weny twórczej i ten blog rozkwitnie? ;)
A do poduszki i tak czytam "Nowotwory zębopochodne"-podręcznik dla studentów i lekarzy :)

wtorek, 25 października 2016

I came back!!: I'm dancer forever. Plus rzucam studia :*

Znacie takie uczucie, że wszystko robicie nie ze swojej woli, tylko dlatego, że tak trzeba? Tak właśnie czułam się przez ostatnie 1,5 roku liceum, kiedy mimo, że marzyłam o medycynie, jakimś kontakcie ze sztuką/tańcem/literaturą, a zajmowałam się matematyką. Ostatnio siedząc na uczelni poczułam dokładnie-to-samo-uczucie. W głowie pojawiło mi się pytanie, które powinno się pojawić dużo wcześniej (ale lepiej późno, niż później): co ja tu robię, do cholery?? 3 tygodnie zajęło mi przypomnienie sobie, że przecież ja nie lubię matematyki :D Wiem, co pisałam na początku: "kocham moje studia". Na to złożyło się sporo rzeczy m.in. spoko wykładowcy, nowi ludzie, nowa rola w życiu-oficjalne bycie studentką mile połechtało moje ego ;) A sama matematyka? No cóż, ja jestem istotą społeczną, nie jestem w stanie spędzić życia w towarzystwie cyferek, literek i znaczków. A przede wszystkim nie jestem w stanie poświęcać wystarczającą ilość czasu na naukę do matur, a przecież to jet numerem jeden. Ale skończmy już ten stresujący temat nauki ;)
Dziś pierwszy raz od 3 lat byłam na zajęciach tanecznych!!! I wszystko nagle nabiera sensu ;) Żeby wiedzieć jak się czuję, musicie wiedzieć, że ja śnię o tańcu, myślę o tańcu przynajmniej 3 razy dziennie, czytam o tańcu, piszę o tańcu, podryguję sobie codziennie do muzyki i gdzieś tam, mimo wszystko, przez te ostatnie lata trochę piruetów pokręciłam ;) I przed pisaniem tego posta wybierałam drążek baletowy, który niebawem stanie u mnie w pokoju. A naprzeciwko pewnie powieszę reprodukcje Degasa. O ile zapał nie skończy mi się na tym drążku i kupieniu materaca :P Nareszcie czuję, że zaczynam żyć! Nadrobić te 3 lata, ach, ileż to będzie pracy! Wspaniale! ;)) Na szczęście coś tam zostało mi z czasów, kiedy tańczyłam. Do szpagatu jeszcze trochę brakuje, ale zamierzam dojść na obie nogi do Świąt ;P I jutro idę do teatru. Też pierwszy raz od nie-pamiętam-kiedy. Pierwszy rząd, makijaż, sukienka itd. Będzie pięknie! :) Tylko z butami będzie problem. Z butami zawsze jest problem. 

I z tym, jakże kobiecym problemem, zostawię was tego wieczoru, dobrej nocy :)

sobota, 8 października 2016

Jesień, więc mogę smucić do woli.

Mój nastrój współgra z pogodą za oknem : zimno i pochmurnie. Wczoraj zrobiłam sobie plan dnia na weekend. Każdy dzień ma średnio 20 punktów określonych godzinowo (m in. nauka). Aktualnie mamy 15, a ja z tych punktów wypełniłam dwa, na które składa się kupienie rajstopek i upranie spodni. Chyba dziś uproszczę swój plan do rzeczy koniecznych, czyli matury z matematyki - jutro korki, więc wypadałoby się nieco przygotować  :) Studia rozwaliły mój i tak nieuporządkowany wakacyjny plan dnia. Staram się ogarnąć COKOLWIEK. Za dużo w tym tygodniu nowych rzeczy (początek studiów, pierwsze korki z chemii, nowe info z keyboardu) w stosunku do mojego aktualnego stanu psychicznego związanego z brakiem swojego miejsca. W domu remont, nie mam własnego kąta (śpię pomiędzy szafkami kuchennymi, a prowizoryczną szafą) i wybywam, kiedy mogę - do biblioteki, kawiarni, gdziekolwiek... Jeszcze tylko tydzień, góra dwa... i ogarniesz trochę to życie, Akli... Wiecie, ja w ogóle jestem taką nieogarniętą osobą, także daleko mi do sytuacji, kiedy wszystko chodzi jak w zegarku. Ale ten tydzień to jakiś combo hardcore, wszystko idzie swoim torem, a ja staram się dogonić cokolwiek. A tak naprawdę to rodzice znowu się kłócą, dlatego mam taki paskudny nastrój. Znowu mam 10 lat. Znowu się boję.

poniedziałek, 3 października 2016

Krótka relacja z pierwszego dnia :Kocham moje studia

Miałam napisać jutro, ale jak już jestem przy komputerze to może skreślę szybko kilka zdań :))
Od dziś jestem studentką :D :D Byłam na pierwszych zajęciach i jestem zachwycona. Może brzmi to zbyt entuzjastycznie, ale ja jestem entuzjastką, także możecie przepuszczać to, co piszę, przez ten filtr ;) Na pierwszy rzut oka moją miłością będzie logika, a największą zmorą analiza matematyczna - znajdzie się tu wszystko, za czym nie przepadałam na maturze: logarytmy, ciągi, granice, ekstrema, przekształcenia wykresów o wektor itp. Ale nie narzekam, bo przynajmniej wszystko gruntownie powtórzę do matury, i tak jestem nastawiona na ciężką pracę ;) Wykładowcy na razie Bardzo spoko. Moja uczelnia znajduje się nieopodal galerii, więc kupiłam dziś w Orsay'u prześliczną sukienkę (<3) i spódnicę, jutro też idę trwonić pieniądze :P Z ciekawostek mój rok liczy poniżej 15 osób i jest to grupa mocno sfeminizowana - na całe nasze żeńskie grono przypadł jeden rodzynek :P 
Trzeba było iść na dziennikarstwo, męża szukać... :D

piątek, 30 września 2016

Rozgrzebywanie przeszłości - wyciągnijmy wnioski. "Everything's gonna be alright" :)

Koniec liceum, a raczej spora jego część, bo dwie ostatnie klasy, były dla mnie bardzo trudne. Nawarstwianie się problemów szybko spowodowało, że zwykły stres przedmaturalny przerodził się w załamanie i depresję. Zniszczenie marzeń o medycynie było jedynie taką wisienką na torcie, w negatywnym znaczenia, rzecz jasna ;) Nie było sensu stawiać oporu takiemu stanowi rzeczy, po prostu w takiej sytuacji nie da się po prostu "wziąć się w garść". Dobrnęłam do końca 2 klasy (którą zdałam jedynie dzięki pomocy moich kolegów i ich pracom domowym;))  W wakacje pozwoliłam sobie więc na <bycie> i czekanie, wyjechałam nad morze, dużo spacerowałam i "zostawiłam siebie w spokoju". Z czasem odzyskałam względną równowagę i w trzeciej klasie liceum byłam już w stanie się uczyć. Z matury osiągnęłam całkiem ładny wynik, ale, jak już doskonale wiecie, nie z przedmiotów, które pozwoliłyby mi aplikować na medycynę.
Do czego zmierzam? Otóż 2 ostatnie lata sprawiły, że stałam się mentalnie taką rozlazłą kluską - zero dyscypliny, pozwolenie na użalanie się nad sobą i dołki psychiczne występujące bez oporu i ostrzeżenia. Nie mam do siebie żalu o ten czas - po prostu nie wszystko zależy ode mnie, a psychika jest bardzo kruchą rzeczą. Uważam, że zrobiłam co w mojej mocy, czego dowodem jest bardzo dobrze zdana matura i podjęcie stażu w wakacje. Jednocześnie myślę, że już najwyższy czas właśnie "wziąć się w garść". Bo już jestem dość silna. Bo moja przeszłość nie determinuje mojej przyszłości. Bo to moje życie i chcę, żeby miało jakiś sens. Bo chcę być po prostu szczęśliwa. Dziś zrezygnowałam z drugiego kierunku studiów - dziennikarstwa. Program Matematyki zakłada bardzo mało godzin, więc dziennikarstwo nie byłoby problemem, ale pokrywa mi się zbyt dużo zajęć. Natomiast plan studiów z fizjoterapii nie pokrywa mi się niemal w ogóle z matematyką, więc zastanawiałam się... Bo to trochę medyczne jest :P i motywacja byłaby większa. Zdecydowałam się zostać jedynie przy mat, bo mam Cel i konsekwentnie chcę do tego celu dążyć. Tym celem jest oczywiście medycyna. (Btw na fizjo musiałabym siedzieć na uczelni 8-18.) Trzy dziedziny w których chciałabym się rozwijać to właśnie medycyna, taniec i pisanie. Dwie ostatnie oczywiście amatorsko ;) Po prostu czuję, że mnie to kręci od dłuższego czasu. Tak więc uczelnia, matura, wieczorami zajęcia taneczne i blog. Postanowienie odnośnie samorozwoju : być bardziej zdecydowaną, poukładaną i pewną siebie. Wszystko pod kontrolą. I plecy proste :D

To już w poniedziałek, za 3 dni będę studentką!! :D :D
Tak na koniec:
Jakiś czas temu czytałam którąś z książek Musierowiczowej (dla mnie to już klasyka ;))) i bardzo spodobała mi się pewna myśl, że cierpienie jest po prostu ceną doświadczenia. I tyle. Jesteśmy trochę mądrzejsi. Bez zbędnego komentarza.

niedziela, 11 września 2016

Post myśli luźnych



Pierwszy kryzys chyba za mną ;)) Z matematyką zaprzyjaźniam się z powrotem. Już pozacierały mi się schematy myślowe i robiąc matury często zerkam do odpowiedzi albo po prostu liczę BARDZO wolno, ale wszystko idzie w dobrą stronę. Jutro podzwonię po sorkach i sorach, i mam nadzieję, że uda mi się załatwić sprawę korków z chem i fiz. Szczególnie z chem będzie ciężko, bo wszyscy "dobrzy" nauczyciele z reguły nie mają o tej porze już wolnych terminów, ale staram się być dobrej myśli (trzymajcie kciuki :)). Jak uda mi się do kogoś dostać to przerobię pół podręcznika z radości w tym tygodniu :D W przyszłym tygodniu wyjeżdżam na tydzień w góry (jupi!!) , aby w dobrym stylu ostatecznie pożegnać wakacje. Rozważam pojechanie na survivalowe szkolenie medyczne z pierwszej pomocy, ale musiałabym opuścić w pierwszym tygodniu studiów piątek, a wydaje mi się, że wypadałoby być na wszystkich pierwszych zajęciach... Może jacyś studenci podpowiedzą w komentarzach, jak to widzą? :D Poza tym jakiś czas temu kupiłam dwa podręczniki dla asystentek/higienistek stomatologicznych i czytam sobie dla przyjemności o wiertłach, zabiegach i innych takich. Może dlatego mam taką frajdę z tego, bo osobą, dzięki której podjęłam ostateczną decyzję o pisaniu matur, jest mój Dentysta? ;))
Znalazłam fantastycznego bloga dziewczyny, która jest już po studiach, a prowadziła go od 2 roku (tzn. pewnie widziałam go już wcześniej, ale nie zauważyłam, jak jest fantastyczny :D) Tak właśnie widzę siebie w ciągu najbliższych kilku lat, dobrze jest czytać teksty ludzi z pasją :)
http://doktorbezstetoskopu.blox.pl/html/1310721,262146,169.html?

wtorek, 6 września 2016

Boję się

Od dwóch dni nic nie zrobiłam (poza oglądaniem kolejnych odcinków "Na dobre i na złe"). Ten tydzień miał być przeznaczony na matematykę, jestem już po pierwszych korkach z mat i muszę z powrotem przypomnieć sobie materiał, bo w głowie pustka. Boję się jak cholera jasna i ten strach nie pozwala mi usiąść do książek. Wiem, że powinnam teraz uczyć się codziennie, ale ta myśl jakoś mi nie pomaga. W tej walce o dostanie się na medycynę czuję się tak totalnie samotna. Wszystko bym dała za jedną osobę, która by usiadła obok i powiedziała " Hej, Akli, będzie dobrze, uda się!". W głowie mam ciągle reakcję otoczenia, kiedy pod koniec 2 liceum zdecydowałam, że chcę być lekarzem - mnóstwo osób z moimi kolegami z klasy włącznie codziennie mówiło mi, że nie dam rady i ten głos mam ciągle w głowie. Przydałoby się, żeby teraz tyle samo osób powiedziało mi, że się uda;) Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ponarzekałam sobie i trochę mi lepiej. A jutro nadrobię zaległości z mat. Mam marzenia i będę o nie walczyć.
Może jutro będzie lepiej.

piątek, 26 sierpnia 2016

Baza planów została zaktualizowana

Zmieniłam nieco plany, jeśli chodzi o maturę. Każdy, kto choć trochę jest w temacie, wie, że egzamin maturalny z biologii to w dużej mierze loteria z powodu klucza oceniania. Zdecydowałam więc, że na maturze ograniczę się do chemii i matematyki, choć o tą ostatnią się nie martwię - myślę, że robienie matur będzie miłym przerywnikiem w trakcie studiów ;) Rozważam jeszcze fizykę, ale zdecyduję o niej do końca września - najpierw chemia. Jutro zajmę się szukaniem korepetytora - po przeczytaniu pierwszej połowy podręcznika, wiem, że się przyda. Miałam się tym zająć dziś, ale ciągle nie mogę się zdecydować czy student czy nauczyciel czy doktorant... Na razie skłaniam się ku Panu Doktorantowi ;) Na zrezygnowanie z matury z bio ma też wpływ fakt, że jestem przyzwyczajona do nauki związanej z myśleniem, a nie z pamiętaniem. Nauki stricte na pamięć muszę się po prostu nauczyć i nie widzę przeszkód, aby robić to w wolniejszym tempie. Tym bardziej, że mam tyle do nadrobienia! :) Kiedy wspominam liceum to mam trochę żal o zmarnowany czas... Myślę, że mogłabym zrobić dużo więcej, chociażby nie rezygnować z tańca na rzecz matury czy zająć się tą biologią czy chemią... Ale przynajmniej zapamiętam na całe życie, że warto słuchać własnej intuicji, a nie tylko "dobrych rad" ;) Tak więc czeka mnie rok pełen wyzwań - studia, przygotowanie do matur, codzienne uprawianie sportu i zadbanie o swój kręgosłup, nauka gotowania (w ramach przygotowania do założenia Szczęśliwej Rodziny:P ). Poza tym zaczęłam naukę gry na keyboardzie i mam mega zajawkę ;))
I jeszcze do tego dojdzie prawdziwe Studenckie Życie, I hope so!!! :D

Moim celem na ten rok jest >nauczyć się jak najwięcej<. Naprawdę chcę się uczyć, mam jakiś taki 'głód wiedzy'. Na razie nie myślę kategoriami, co będzie, gdy dostanę się, bądź nie dostaną na UMed. Chcę uczyć się i pozdawać matury, być nareszcie dumną studentką, poznać nowych ludzi (i znaleźć miłość mojego życia:')), mieć czas na muzykę i tańczyć jak najwięcej. I mam nadzieję, że wszystko się ułoży, że jak robisz coś ze swoim życiem to dostajesz coś w zamian.
Choć równie dobrze mogłabym napisać: chcę być szczęśliwa i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :)

sobota, 13 sierpnia 2016

Początek, bo jakoś trzeba zacząć

Cześć wszystkim! Jestem Akli, w maju zdałam maturę, a od października zaczynam studiować matematykę. Szczerze mówiąc, nie mogę się już doczekać studiów, ale nie tracę czasu, bo przygotowuję się do zdawania następnej matury - zamierzam się dostać na medycynę. To przekonanie, że medycyna jest tym, czym chcę się zająć, pojawiło się pod koniec 2 liceum, ale dopiero teraz znalazłam odwagę, aby potraktować je poważnie i tydzień temu otworzyłam pierwszy raz podręcznik do chemii. Na tym blogu chciałabym pisać zarówno o studiach matematycznych (czego w przestrzeni internetowej zdecydowanie brakuje), jak i o moich przygotowaniach do matury (czego w internecie jest mnóstwo, ale nigdy dość ;)) Przede mną dużo pracy, ale ta świadomość, że wreszcie robię to, co chcę, jest naprawdę fantastyczna. Nie boję się dużej ilości nauki, a bardziej tego, że zabraknie mi motywacji i trochę dlatego powstał ten blog. Mam nadzieję, że będziecie mi towarzyszyć i jeszcze większą nadzieję, że dotrwam do końca.
P.S. To mój pierwszy blog, więc proszę o wyrozumiałość i ewentualne uwagi ;)